Przejdź do głównej zawartości

„Napełniając jej serce...”


My, Ania i Paulina, chciałybyśmy opowiedzieć Wam historie kobiet Sukuma, wśród których żyjemy. Pierwsze spostrzeżenia, oczywiście subiektywne, które mamy o Sukumkach dotyczą ich sposobu funkcjonowania w społeczeństwie: gościnność, pomocniczość, oddanie rodzinie, uderzająca pokora i szacunek dla autorytetu.
Codziennie jesteśmy świadkami ich cichej obecności, która w ma w sobie siłę dla lokalnej wspólnoty, jaką ma fundament dla budowli. To one zdobywają pożywienie , pracują na roli, są więc żywicielkami rodziny, wychowują dzieci. Często nie mają wsparcia, ze strony mężów, którzy bywają w domu u jednej, drugiej... kolejnej żony, by po kilku tygodniach, miesiącach jadą do innej. W Tanzanii poligamia jest akceptowalna przez społeczeństwo i prawo.
Zawsze można liczyć na ich pomoc. Jeśli nie mogą osobiście rozwiązać czyjegoś problemu, znajdą kogoś, kto to potrafi. Mimo że nie otrzymały gruntownego wykształcenia (większość nigdy nie uczęszczała do szkoły lub nie mogła jej ukończyć), posiadają mądrość życiową, w której zawiera się przepis na proste i szczęśliwe życie.

Kiedy przechodzi się obok domu, w którym kobieta gotuje obiad, zawsze usłyszy się „Karibu chakula” – czyli „Zapraszamy na posiłek”. Paulina była dziś zaproszona na ugali – kluskę ugotowaną z mąki kukurydzianej i wody, bez soli, bez przypraw, jedzoną ręką – odrywa się małe kawałki, lepi z nich kulki i macza w warzywnym lub mięsnym sosie. Mimo trudu, jaki mieszkańcy wiosek wkładają w zdobycie pożywienia, dzielą się tym, co mają. Czasami jest to ugali, bataty z kwaśnym mlekiem, a czasami herbata z cukrem. Tanzańskie kobiety spędzają mnóstwo czasu na gotowaniu. Przeciętna wiejska kuchnia to pomieszczenie bez okien, z niewielkim dostępem świeżego powietrza, bez prądu (jest więc ciemno), z paleniskiem na trzech kamieniach, a wszystko to spowite kłębami czarnego, szczypiącego w oczy dymu. Inna wersja kuchni to trzy kamienie ustawione przed domem – bez dachu, który chroniłby przed palącym w południe słońcem lub zacinającym deszczem w porze deszczowej. Bez robotów kuchennych, niepotrzebnie zastawionej zestawami naczyń kuchni, a nawet bez stołu do przygotowania posiłku. Cały proces gotowania odbywa się przy użyciu miski, która jednocześnie jest garnkiem, talerzem, a później pojemnikiem do zmywania. I tak kobiety gotują trzy posiłki dzienne. Nieważne, co jest na stole, zawsze wystarczy dla wszystkich gości. Ważne jest, aby być razem, a odwiedziny to błogosławieństwo dla domowników.

Ania zgubiła się kiedyś jadąc rowerem do jednej z wiosek. Na wiejskich drogach nie ma znaków drogowych, często są to po prostu udeptane ścieżki, których trasy zmieniają się w zależności od pory roku. GPS ani google maps nie pomogą, ponieważ nie ma zasięgu. Na szczęście w szczerym polu (dosłownie) pracowały kobiety. Jedna z nich dostrzegając zagubienie na twarzy Ani, zapytała, dokąd jedzie. Nie zastanawiając się nawet, zostawiła narzędzia tam, gdzie stała i towarzyszyła Ani do końca podróży. Praca dla kobiet Sukuma jest ważna. Jednak drugi człowiek, zwłaszcza znajdujący się w potrzebie, zawsze jest na pierwszym miejscu. Ania była urzeczona postawą spotkanej pani. Częstym doświadczeniem w naszej europejskiej kulturze jest to, że koncentrując się na zadaniach, celach, sukcesie w podejmowanych działaniach, nie dostrzegamy tego, co dzieje się wokół nas. Wpadamy w schemat, rytm własnych planów, z których trudno jest zrezygnować na rzecz nieoczekiwanego wydarzenia, np. spotkanego człowieka, który się zgubił.
Innym razem jechałśmy małym podmiejskim, przeludnionym busikiem. Na którymś z przystanków wsiadła kobieta z małym dzieckiem na ręku i dużą torbą podróżną na ramieniu. Wsiadając podała swoją córeczkę innej pasażerce, która siedziała tuż przy drzwiach. Byłyśmy świadkami pewnego rodzaju porozumienia bez słów. Pasażerka wzięła dziecko bez żadnego pytania, posadziła je sobie na kolanach, poprawiła ubranko, przytuliła. Dziewczynka wtuliła się w nią i zasnęła jak w objęciach własnej matki. Jej mama siedziała w tyłu i spokojnie czekała aż bus dojedzie do przystanku, gdzie miały wysiąść. Między kobietami nie było żadnej rozmowy, słów prośby o zaopiekowaniem się dziewczynka. Urzekło nas zaufanie, jakim obce sobie kobiety nawzajem się obdarzają, gotowość do pomocy, a w tej sytuacji – do opieki nad dzieckiem, aby jego matce ulżyć w trudzie podróż. Naturalność ich zachowania sugerowała, że sytuacja nie jest dla żadnej z nich nadzwyczajna. Nieprawdopodobnym byłoby dla nas, że taka sytuacja mogłaby wydarzyła się we współczesnej Polsce. W Tanzanii kobiety czują się odpowiedzialne za dzieci, które znajdują się w ich otoczeniu. Nie ma znaczenia, czy przebywają w kościele, w domu, w szkole czy na ulicy, dziecko, które potrzebuje wsparcia czy towarzyszenia, otrzyma je, jeśli nie od własnej matki, to od innej kobiety, która jest w pobliżu.

Kobiety tanzańskie napotykają wiele wyzwań w swoim życiu. Niektóre z nich można by dość łatwo wyeliminować dostarczając im potrzebnej wiedzy. Wiele chorób wynika z niedostatecznej wiedzy na temat higieny osobistej, zasad odżywiania lub złych nawyków żywieniowych, np. anemia, choroby skóry, zatrucia pokarmowe, awitaminoza. Mimo wielkiej zaradności i licznych talentów, nie wierzą w swoje możliwości, czasem nie są ich nawet świadome. Czują się zależne od mężczyzn, a społeczeństwo wymaga od nich, żeby były im podległe, posłuszne, bez własnego zdania. Dziewczynki są wychowywane w taki sposób, aby bez słów sprzeciwu wykonywać polecenia, jako dorastające kobiety nie potrafią zidentyfikować własnych potrzeb, nazwać celów, uczuć. Często nie mają nic do powiedzenia, bo kto by ich słuchał? Nawet przy wyborze męża. Nadal małżeństwa są inicjowane przez starszyznę.

Wielokrotnie zastanawiałyśmy się, co możemy dla nich zrobić. Pojawił się pomysł, aby na Dzień Kobiet podarować im „babskie” prezenty: bieliznę, dezodorant, mydło, podpaski, itp. – produkty, do których wbrew pozorom nie każda dziewczyna ma dostęp, zwłaszcza na terenach wiejskich. Zdarza się, że nastolatki w czasie menstruacji nie idą do szkoły, ponieważ nie mają środków higienicznych. Później zainspirowane „Kalendarzem Kobiety” Katarzyny Marcinkowskiej postanowiłyśmy rozpocząć cykl spotkań dla dziewczyn i kobiet w różnym wieku. Będziemy opowiadać o kobietach Starego Testamentu, które poradził sobie ze swoimi trudnościami, zmierzyły się z wyzwaniami ich życia. Chcemy naszym sąsiadkom dać szansę na to, aby przyjrzały się same sobie – nazwały swoje trudności, ale i potrzeby i emocje, aby dostrzegły wartość własnego życia, tego co robią dla swoich bliskich i dla społeczeństwa, a także, co mogą zyskać dla siebie, jak same sobie pomóc. Mamy nadzieję, ze kobiety Starego Testamentu staną się dla nich modelami, które dadzą impuls do rozwoju osobistego. Chcemy również zapraszać gości – kobiety, które żyją wśród nas, a którym w jakiś sposób udało się przełamać stereotypy i schematy tutejszego funkcjonowania, które są przebojowe, nie boją się brać życia we własne ręce i wciąż są szanowane w społeczeństwie. Nie jesteśmy w stanie same zrealizować tego pomysłu. Dlatego potrzebujemy wsparcia osób, które mają możliwość i chciałyby stać się częścią tego projektu. Prezenty, o których pisałyśmy, chciałybyśmy wręczyć w marcu, na Dzień Kobiet. Kolejne spotkania chcemy kontynuować raz w miesiącu. Liczymy na wsparcie modlitewne, zwłaszcza za wstawiennictwem świętych Kobiet Starego Testamentu. Potrzebujemy również środków finansowych, nasz cel to 2 500 zł. Wierzymy, że dzięki Wam może się to udać. Datki można wpłacać na konto:

CChW „SOLIDARNI”
nr konta 71 1600 1127 1844 3996 6000 0001 (BGŻ BNP PARIBAS)

tytuł przelewu: „Darowizna- Napełniając jej serce”

Gdy ktoś zmaga się z wyzwaniami, trudnościami staje się silniejszy i wzrasta.
Ale drugi człowiek może sprawić, że zakwitnie.
   

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Niezwykła zwykła codzienność

Od kilku tygodni uczę się suahili na misji w Ngudu. Okazało się, że nauka tego języka jest na tyle angażująca i męcząca, że pisanie bloga jak również wiele innych aktywności zwyczajnie przegrywają ze znużeniem i potrzebą snu. Postanowiłam jednak zmierzyć się z nieodpartym pragnieniem podzielenia się różnymi wydarzeniami z tego okresu. Postępy w nauce pojawiają się niespiesznie. Na każde pytanie jak mi idzie najlepszą i najtrafniejszą odpowiedzią jest powszechnie znane „polepole”, co oznacza powoli. Już w pierwszych dniach mogłam zaobserwować, że w tej kulturze to określenie jest niczym życiowa reguła, która determinuje sposób działania większości Tanzańczyków. Myślę, że nasze polskie przysłowie „śpiesz się powoli” nie miałoby tutaj zastosowania, należałoby je zastąpić „nie ma pośpiechu”. O ile wymowa w suahili jest niezwykle prosta i można opanować ją w imponująco krótkim czasie, o tyle gramatyka nieustannie usiłuje być powodem moich frustracji. Z każdego spotkania z nią staram się w
Zawsze żałowałam, że nie doczekałam się żadnej piosenki z moim imieniem,  gdy słyszałam te, które zawierają kobiece imiona. W końcu doczekałam się!  Musiałam przyjechać, aż do Tanzanii, żeby ją odkryć.  W utworze usłyszymy historię Pauliny, młodej dziewczyny ze wsi,  która poślubiła chłopskiego kawalera. Miłego słuchania!