Przejdź do głównej zawartości

Stary Rok, Święta, Nowy Rok


Grudniowe słońce w Tanzanii


Od dłuższego czasu myślę o tym, że dawno nie opublikowałam nowego wpisu na blogu. Nie dlatego, że nie mam o czym pisać, bo zdumienia i powody do wdzięczności, którymi chciałabym się podzielić, pojawiają się każdego dnia. I tak bardzo je wypełniają, że niepostrzeżenie minął już ponad miesiąc od ostatniego tekstu. Gdy spoglądam jeszcze dalej wstecz oczom mojej wyobraźni ukazuje się niezwykły rok. Ku mojemu zaskoczeniu dokładnie pamiętam wydarzenia miesiąc po miesiącu. Ostateczny bilans wypadł pozytywnie – jestem szczęśliwa, chociaż nie zabrakło trudnych doświadczeń i negatywnych emocji.
  
W styczniu zmarła moja ukochana babcia. Miałam szczęście, że mogłam towarzyszyć jej do samego końca, przeżywając jednocześnie rekolekcje życia. Podczas gdy sprawując nad nią fizyczną i duchową opiekę, zdałam sobie sprawę, że w godzinie śmierci jedyne czego potrzebujemy to różaniec i Pismo Święte. Żadne materialne rzeczy nie dają takiego pokoju jakiego wtedy doświadczyłam, a także nie mogą dodać dni do naszego życia. Nie mają też znaczenia: wykształcenie, wykonywany zawód czy zakres władzy. Natomiast z poruszeniem serca wspominałam pogodne oblicze babci, imponującą pracowitość i serdeczną otwartość na każdego człowieka. To smutne wydarzenie napełniło mnie nadzieją, trudną do zrozumienia dla ludzi, którzy nie poznali Bożej miłości.

Każde kolejne wspomniane w myślach wydarzenie również odnosiło się do ludzi, którzy są dla mnie darem z nieba. Uważam, że każdy z nich jest cichym aniołem bez skrzydeł, żeby im nie zmokły, tak aby mogły dalej przemierzać ziemię i wypełniać misję wobec innych. Nawet wybierając się na trudne spotkanie, próbowałam łamać się wewnętrznie i iść z nastawieniem, że to może być szansa na coś wyjątkowego. Każdy kto czyta ten tekst, kogo Bóg postawił na mojej drodze może odnieść do siebie te słowa. Dziękuję za Ciebie! Oglądając się wstecz, mogę jednym słowem określić każdy przeżyty dzień, jako błogosławiony. Takie było również jego zakończenie, które zapoczątkowało Boże Narodzenie.

Minione święta uświadomiły mi naszą silną tradycję, z której jestem dumna i która bardzo mocno nas definiuje, jako Polaków – chrześcijan. Oczywiście występowały i wciąż, w niektórych domach pojawiają się, pogańskie zwyczaje ale wierzę, że istota świąt jest zachowana i Bóg, który jest miłością rodzi się w sercu każdego człowieka.

Nie miałam śniegu. Choć już od dawna nie doświadczyłam w Polsce zimy w tym czasie, to jednak z trudem 30 stopni na plusie przypominały mi, że jest grudzień. Zapachy świeżej choinki i wypieków nie wypełniały wnętrza naszego misyjnego domu. Przedświąteczny zakupowy szał, w którym mimo woli dotychczas uczestniczyłam, również mnie nie dotyczył. Bez tego wszystkiego święta istnieją! Jezus narodził się w moim sercu razem z pragnieniem poznania Jego miłości. Wigilijny stół skromnie wypełniały pierogi, krokiety, czerwony barszcz, kompot z suszu i piernik kętrzyński. Coś wyjątkowego, wzruszającego wypełniało nasze serca podczas wigilijnej kolacji. Wieczór był zachmurzony, pierwsza gwiazdka nie wyznaczała drogi zmierzającym na pasterkę Afrykańczykom. Msza Święta odbywała się w kościele otwartym, spowił nas chłód, rozpadał się ulewny deszcz. Dzieci rozgrzały nasze serca i rozweseliły dusze jasełkami, które przedstawiały podczas Eucharystii.

Chociaż nie miałam okazji, by spędzić wigilię z Tanzańczykami i dowiedzieć się w jaki sposób oni świętują, to pierwszy dzień świąt przyniósł ku temu okazję. Wspólnie z zaprzyjaźnioną rodziną katechety zjedliśmy uroczysty obiad. Na stole znalazł się ryż, pilaw (ryż z warzywami i przyprawami), koza w sosie i grillowana oraz maharage (suahilijska fasolka – przysmak Tanzanii). Oczywiście nie mogło zabraknąć sody – gazowanych napojów w szklanych butelkach. Za każdym razem przyprawia mnie o dreszcze widok otwieranej butelki zębami, chociaż dla gości podaje się otwieracze. Na co dzień ludzie sukuma jedzą na obiad ugali a na kolacje ryż, z dodatkiem warzyw. Z rozmów wiem, że nie ma tradycyjnych świątecznych potraw. Te podstawowe wzbogacane są kawałkiem mięsa i mandazi, te w naszej polskiej kuchni znajdą odpowiednik pomiędzy pączkami a racuchami. Paradoksalnie kapusta, która w Polsce jest króluje na świętecznych stołach, W Tanzanii w tym okresie jest zapominana. Na początku pomyślałam, że przecież ci ludzie w święta jedzą to co my normalnie i to napełniło mnie smutkiem. Ale potem przypomniałam sobie, że oni bardzo nie lubią testować nowych rzeczy, podczas gdy ja po miesiącu spędzonym na misji w Ngudu miałam kryzys, ponieważ codziennie miałam ten sam zestaw. To co dla mnie było trudne do zniesienia, im sprawiało szczęście i było powodem do wdzięczności.

Świętowania w drugi dzień już nie ma. Jest powrót do codziennych obowiązków. Chociaż nawet w okresie świąt ludzie ciężko pracują, ponieważ wypadają one w porze deszczowej, w najlepszym okresie dla upraw. Ostatnie dni „starego roku” spędziłam w domu regionalnym w Mwanzie, na spotkaniu z Polakami i wspólnym świętowaniu, śpiewaniu kolęd, ubogacaniu czasu wzajemną obecnością.

Po powrocie do Bugisi okazało się, że zepsuł się samochód, którym dojeżdżałam do wiosek, w których prowadzimy seminaria. Na szczęście miałam do dyspozycji rower wymagający kilku drobnych napraw. Teraz widzę ogromne błogosławieństwo płynące z tej przymusowej zmiany. Gdy przesiadłam się na rower – środek najczęściej używany przez lokalnych ludzi– poczułam się, jakbym była bliżej nich. Po drodze mijaliśmy ucznia, wiezionego na motocyklu załadowanym różnymi innymi rzeczami, m.in. materacem. Prawdopodobnie jechał do hostelu przy szkole, w którym miał spędzić kilka swoich kolejnych lat (na przełomie grudnia i stycznia są w Tanzanii wakacje). Droga wiodła między wyrośniętymi łodygami kukurydzy zza których wyglądały czarne główki. W niektórych miejscach przejazd był trudny, ponieważ z obu stron znajdowały się pola ryżowe wypełnione wodą a ścieżka po deszczu staje się bardzo śliska, niekiedy przejazd był ryzykowny i musiałam schodzić z roweru, żeby bezpiecznie go przeprowadzić. Mojej uwadze nie umknęły także dzieci, które wyłaniały się ze swoich gospodarstw, aby z niedowierzaniem zobaczyć, że Mzungu wie jak jeździ się na rowerze! Przemierzając przestworza czułam lekkość wypełniającej mnie wolności i radość tak nieogarnioną jak przestrzeń, która mnie otaczała. Mijałam ludzi pracujących w polu, podróżników. Pozdrawialiśmy się nawzajem, wymieniając serdecznym uśmiechem.


A może dziś pozdrowisz mijanego nieznajomego szczerym „dzień dobry” albo będziesz życzył mu „miłego dnia”?

Przygotowanie wigilijnej kolacji
Boże Narodzenie w Bugisi
To tylko część polskiej wspólnoty posługującej w Tanzanii




Treści kolęd ubogacały dźwięki gitary, bębna i harmonijki


Oczywiście nie mogło zabraknąć poloneza
Miro jest słowackim klerykiem SMA. Studiuje teologię w Nairobi. Za dwa lata przyjmie święcenia kapłańskie.






Komentarze

  1. Błogosławieństwa na każdy dzień od Dzieciątka Jezus, Maryi i Józefa.
    Wszelkich potrzebnych łask, wiele cierpliwości, wytrwałości i przede wszystkim miłości. Niech dobrotliwy Ojciec rozpromienia nad Wami wszystkimi swoje oblicze, niech Wam sprzyja i czuwa nad Wami Boża Opatrzność i zaradza wszelkim potrzebom materialnym i duchowym, osobistym i wspólnotowym. Serce rośnie patrząc na te Twoje zmagania Paulinko. Niech Pan na Maxa rozszerza Wasze serca i wypełnia je swoją miłością. Niech Maryja, Boża Mama i Mama swoich ziemskich dzieci oręduje za Wami wypraszając czasem i wina jak będzie potrzeba, niech dzięki Niej co dzień cud boskiej miłości w sercach Waszych zagości i nie zabraknie sił. Niech święci Patronowie Wasi przyczyniają się za Wami i Wam pomagają, a Aniołowie niech Was strzegą i Wam usługują. Ściskam mocno i pozdrawiam i proszę uściskaj wszystkich i ucałuj w Duchu Świętym od rycerza Niepokalanej. Dominik

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

„Napełniając jej serce...”

My, Ania i Paulina, chciałybyśmy opowiedzieć Wam historie kobiet Sukuma, wśród których żyjemy. Pierwsze spostrzeżenia, oczywiście subiektywne, które mamy o Sukumkach dotyczą ich sposobu funkcjonowania w społeczeństwie: gościnność, pomocniczość, oddanie rodzinie, uderzająca pokora i szacunek dla autorytetu. Codziennie jesteśmy świadkami ich cichej obecności, która w ma w sobie siłę dla lokalnej wspólnoty, jaką ma fundament dla budowli. To one zdobywają pożywienie , pracują na roli, są więc żywicielkami rodziny, wychowują dzieci. Często nie mają wsparcia, ze strony mężów, którzy bywają w domu u jednej, drugiej... kolejnej żony, by po kilku tygodniach, miesiącach jadą do innej. W Tanzanii poligamia jest akceptowalna przez społeczeństwo i prawo. Zawsze można liczyć na ich pomoc. Jeśli nie mogą osobiście rozwiązać czyjegoś problemu, znajdą kogoś, kto to potrafi. Mimo że nie otrzymały gruntownego wykształcenia (większość nigdy nie uczęszczała do szkoły lub nie mogła jej ukończyć),

Niezwykła zwykła codzienność

Od kilku tygodni uczę się suahili na misji w Ngudu. Okazało się, że nauka tego języka jest na tyle angażująca i męcząca, że pisanie bloga jak również wiele innych aktywności zwyczajnie przegrywają ze znużeniem i potrzebą snu. Postanowiłam jednak zmierzyć się z nieodpartym pragnieniem podzielenia się różnymi wydarzeniami z tego okresu. Postępy w nauce pojawiają się niespiesznie. Na każde pytanie jak mi idzie najlepszą i najtrafniejszą odpowiedzią jest powszechnie znane „polepole”, co oznacza powoli. Już w pierwszych dniach mogłam zaobserwować, że w tej kulturze to określenie jest niczym życiowa reguła, która determinuje sposób działania większości Tanzańczyków. Myślę, że nasze polskie przysłowie „śpiesz się powoli” nie miałoby tutaj zastosowania, należałoby je zastąpić „nie ma pośpiechu”. O ile wymowa w suahili jest niezwykle prosta i można opanować ją w imponująco krótkim czasie, o tyle gramatyka nieustannie usiłuje być powodem moich frustracji. Z każdego spotkania z nią staram się w
Zawsze żałowałam, że nie doczekałam się żadnej piosenki z moim imieniem,  gdy słyszałam te, które zawierają kobiece imiona. W końcu doczekałam się!  Musiałam przyjechać, aż do Tanzanii, żeby ją odkryć.  W utworze usłyszymy historię Pauliny, młodej dziewczyny ze wsi,  która poślubiła chłopskiego kawalera. Miłego słuchania!